Mag_Timothy
bezrobotny
Dołączył: 24 Lut 2007
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Magicznego Dębu
|
Wysłany: Sob 17:04, 03 Mar 2007 Temat postu: Demon Ciemności wstęp |
|
|
Witam
Myślę, że nadszedł czas, bym i ja podzielił się z Wami moim, jak na razie wstępem do tejże właśnie książki. A więc zaczynam....
"Demon Ciemności - Strach, Nadzieja i Wiara"
Historia, którą wam opowiem rozgrywała się bardzo dawno temu. W czasach, kiedy nikt jeszcze nie znał techniki, jaką dzisiaj dysponujemy. Wtedy ludzie wierzyli w najróżniejsze dziwactwa, takie jak: demony, topielice, krasnoludy i temu podobne stwory. Nikomu w tym czasie nie przyszłoby do głowy, by wybierać się w podróż, która zmieniłaby całe dotychczasowe życie.
Wszystko to zaczęło się w czasie, kiedy pojawiły się pierwsze oznaki wiosny. Na porośniętej sosnami i świerkami równinie, wysoko w górach, od czasu do czasu, znikąd pojawiał się człowiek, który próbował przedostać się przez leśne ostępy. Był to wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji, ubrany w zwierzęce futro, które chroniło go przed mrozem zimy. Miał kruczoczarne, gęste, długie włosy, które unosiły się na porywistym wietrze wiejącym ze wschodu. Jego duże, zielone oczy wyrażały nieludzką samotność oraz prośbę o uwolnienie.
Szedł wolno przez las, który tak dobrze znał. Nie miał ze sobą pożywienia, bo też wcale go nie potrzebował. Jedynie co mu dokuczało to zimno i śnieg. Najbardziej na świecie nienawidził tej pory roku. Jednak teraz w powietrzu dało się wyczuć nadchodzącą zmianę, która nieoczekiwanie miała zmienić to, co zostało dawno temu dokonane.
Od dziesiątków już lat żył na tej równinie całkiem sam. Pozbawiony jakiejkolwiek nadziei, że ktoś kiedyś go dostrzeże i usłyszy wołanie o pomoc. Nie pamiętał już, jak się nazywa, skąd pochodził i co się właściwie takiego wydarzyło, że nie może opuścić tego miejsca. Docierało do niego jedynie jakieś niejasne uczucie. Uczucie, że zrobił kiedyś coś potwornie złego i właśnie to wspomnienie wywoływało drżenie na jego całym ciele. Czasami, gdy zamykał powieki, widywał niesamowite, powracające twarze, ale takie niewyraźne, jakby znajdowały się za zasłoną mgły. Nie potrafił sobie przypomnieć skąd je wszystkie zna. Za każdym razem, gdy je widział przerażały go.
Pamiętał, że zimą kilka lat temu, kiedy przechadzał się skrajem lasu, daleko przed sobą zobaczył cztery sylwetki osób. W jego sercu pojawiło się dziwne uczucie, którego jeszcze nie znał. Była to nadzieja. Nadzieja, że być może w końcu ktoś mu pomoże. Uwolni go ze strasznej i wiecznej niewoli. Razem z tym niezwykłym uczuciem ogarnęły go nowe. Tęsknota i szczęście. Tęsknota za ludźmi, za tym, by w końcu z kimś porozmawiać. Móc wyrzucić z siebie ten ogromny smutek oraz rozpacz i wszystkie dręczące umysł myśli. Natomiast szczęście wynikało z tego, że nareszcie po tylu samotnych latach kogoś spotkał.
Nie czekając, aż ludzie znikną mu z pola widzenia, ruszył szybkim krokiem w ich kierunku. Kiedy znalazł się kilka metrów przed nimi zawołał:
- Tak się cieszę, że was spotkałem! Już myślałem, że na świecie jestem całkiem sam!
Ku jego wielkiemu zdziwieniu nikt nic nie odpowiedział, więc postanowił zawołać jeszcze raz, ale głośniej. Jednak i tym razem nikt go nie usłyszał. Dlaczego mnie nie słyszą? – myślał. – Przecież wołałem dość głośno.
Postanowił, że zaczeka na nich w tym miejscu, gdzie krzyżują się dwie leśne ścieżki, a którędy zmierzali nieznajomi.
Czekał długo oparty o potężny pień sosny i śledził wzrokiem mozolną przeprawę ludzi po śniegu. Kiedy wreszcie znaleźli się na tyle blisko, by go spostrzec, zorientował się, że nikt go nie widzi. Ludzie przeszli obok, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, że ktoś tutaj jest.
Jego nadzieja na uwolnienie zgasła raz na zawsze. Razem z nią i inne uczucia. Teraz już wiedział, że nikt nigdy nie zdoła mu pomóc i przez całą wieczność będzie musiał tułać się po tej przeklętej, leśnej równinie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|